#5 Honda CBR125R
Lekka konstrukcja, żwawy, jednocylindrowy silniczek,
który się nigdy nie popsuje, malowanie Repsol i wielki napis „CBR” na
owiewkach. Nawet doświadczeni kierowcy czasami myślą, aby sprawić sobie
małą CBR. Dlaczego? Po pierwsze, żeby gonić się z sześćsetkami na track
day'ach. Po drugie, ten motocykl zużywa kabaretowe ilości paliwa, rzędu
2,5 litra na 100 km przy zupełnie normalnym użytkowaniu, co daje zasięg
ponad 400 km na jednym zbiorniku. A skoro jesteśmy przy temacie kasy, to
w chwili obecnej CBR125R z rocznika 2014 kosztuje od 13900 zł, czyli o
ponad 4000 zł mniej niż w chwili premiery. Wcześniejsze modele (z
podwójnymi lampami w stylu CBR600RR, przystojny motocykl, trzeba
przyznać) dorwiesz za 4500-5000 zł. Z racji, że jest to Honda, ergonomię
dopracowano do perfekcji, dlatego też będzie ci wygonie, komfortowo i
wszystko, czego potrzebujesz jest tam, gdzie się tego spodziewasz.
# 4 Yamaha R-125 i Yamaha MT-125
Te dwa motocykle to jedna konstrukcja, ale w dwóch
różnych ubraniach. MT-125 ma budzić skojarzenia z futurystycznym
streefighterem nowych czasów, R-125 ma być spełnieniem Twoich marzeń,
jeśli jeszcze nie możesz pozwolić sobie na R1. Na miasto, do walki z
korkami czy po prostu taniej, personalnej, dwukołowej komunikacji
prawdopodobne lepszym wyborem będzie MT-125. Ale jeśli jest w Tobie gen
sportu i zawsze kiedy widziałeś na parkingu R6 lub R1, wzdychałeś, a
oczy zachodziły Ci mgłą, R-125 będzie definitywnie najlepszym wyborem.
Co niemniej ważne, te sprzęty wcale nie są zbudowane w budżetowy sposób.
Mają niezłe zawieszenia, porządne hamulce, do malowania użyto lakierów
wysokiej jakości, a wszystkie elementy nadwozia są spasowane w taki
sposób, żeby nie przestawały być integralne zresztą po kilkuset
kilometrach. No i co najważniejsze, obydwa te motocykle po prostu dobrze
wyglądają.
# 3 Romet Ogar Caffe 125
Zostawmy na chwilę te wszystkie mity, uprzedzenia i
złe nastawienie. Fakt jest taki, że Ogar Caffe wygląda jak Triumph
Bonneville. Kropka. I jeśli ktoś jeździ właśnie samochodem, ale zawsze
marzył, żeby mieć klasycznie wyglądający sprzęt, który nie zdewastuje mu
portfela, trafił właśnie szóstkę w totka. Nowy Ogar Caffe, z folią na
siedzeniu, prosto z salonu może zaparkować w twoim garażu za 4499 zł.
Ujmijmy to w ten sposób: za cenę używanego VW Golfa, który latem tkwi w
korkach masz nowy motocykl z salonu, z gwarancją i który oprócz tego, że
łaskawie obejdzie się z twoim stanem konta, zacnie się prezentuje. Już
widzę oczami wyobraźni gościa w sile wieku, który zawsze chciał
klasyczny sprzęt, a teraz może go sobie kupić i jeździć nim legalnie,
jednocześnie robiąc dobry uczynek i przyczyniając się do zmniejszania
korków. Wszyscy wygrywają.
# 2 Honda MSX125

Minister Sprawiedliwości nie czyta? Ok, w takim
razie wheelie, stoppie, palenie gumy, jazda jakby gdzieś się paliło,
bycie w wieku 8 lat nawet jeśli masz ich 40 i pracujesz jako BHP-owiec
albo referent wydziału zieleni miejskiej. Honda MSX125 jest motocyklem
totalnie niemądrym. Ale jeśli wróciłeś właśnie do domu, gdzie czeka
wściekła żona, syn jest zagrożony z języka polskiego, a córka umawia się
z kolesiem, który nosi zbyt wąskie spodnie i słucha Dawida
Kwiatkowskiego, po prostu kup tego małego wariata i tchnij powiew
nadziei w twoje strudzone życie. Ustalmy jedno, ten motocykl nie jest
może w 100% praktycznym pojazdem, ale nie widzę absolutnie żadnego
powodu dlaczego ktoś miałby tym nie dojeżdżać do pracy. MSX ma zbiornik
paliwa o pojemności 5,5 litra, ale silnik zużywa tak mało benzyny, że te
5,5 litra wystarczy na prawie 300 km. Więcej liczb? Ok, za 10 zł
przejedziesz 100 km.
# 1 KTM 125 Duke
Każdy skrycie chce mieć KTM'a, nawet jeśli się do
tego nie przyznaje. Każdy chce wsadzić do garażu mechaniczną pomarańczę i
stać się posiadaczem pierwiastka szaleństwa autorstwa austriackich
maniaków. W Ścigacz.pl mamy teorię, że jeśli coś (tym bardziej KTM) ma
„Duke” w nazwie, będzie ekscytujące. I nie inaczej jest w tym przypadku,
bo jeśli wymyślisz sobie, że chcesz małym Duke'm zepsuć nastój
chłopakom na torze, to możesz to zrobić..
Duke jest świetnie wykonany, ma rewelacyjne zawieszenie, prowadzi się
jak skalpel w rękach neurochirurga. Wygląda totalnie odjazdowo, poprawia
ci humor, nie psuje się i nie wiedzę ani jednego powodu, dla którego
miałbyś być nieszczęśliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz